Leśne siedzisko
Drzewa szumiały. Słońce wschodziło zza niewielkiej góry, a jego promienie otulały niezwykłą krainę, w której mieszkały misie. Misie te były niezwykłe, ponieważ futerko miały w różnych kolorach: niektóre były całe zielone, inne czerwone lub niebieskie. Miejsce to nazywało się Tęczosiowo. Jeden z misiów był zielony, natomiast jego uszy i łapki były niebieskie. Nazywał się Barwek. Wyróżniał się wśród całej gromady. Był przez wszystkich bardzo lubiany. Mieszkał w pniu wielkiego dębu z mamą i tatą. Nie miał rodzeństwa, dlatego bardzo lubił towarzystwo innych misiów w podobnym wieku.
W Tęczosiowie każdy dzień był wspaniały. Wszystkie małe i średnie misie chodziły do szkoły. Największe misie (czyli rodzice) chodziły do pracy. W szkole uczono tego, jak przetrwać różne pory roku, jak zdobywać pożywienie, które jagody są najsmaczniejsze, ale również tego, jak dbać o misiową czystość, czyli higienę. Barwek chętnie chodził do szkoły. Jednak gdy opuszczał swój dom w ciągu dnia, najczęściej po sutym posiłku, bolał go brzuszek. Gdy tylko wracał do domu, czuł się dużo lepiej. Rodzice uważali, że Barwek rozwija się prawidłowo i jest zdrowy. Zaczęli się jednak niepokoić o jego brzuszek.
Pewnego dnia rodzice zabrali Barwka na długą wyprawę po lesie. Chcieli sprawdzić, czego nauczył się w szkole. Urządzili smakowity piknik daleko od domu. Jedli miodek i dojrzałe słodkie jagody. Barwek zajadał się z wielką ochotą. Po pikniku zorganizowali wspinaczkę po drzewach. Dorosłe misie były dumne z syna. Świetnie sobie radził. W pewnym momencie zauważyli, że Barwek trzyma się za brzuszek i przebiera swoimi niebieskimi łapkami. Zmartwieni zapytali:
— Synku, źle się czujesz?
Barwek odpowiedział:
— Wszystko dobrze, tylko… tylko…
I szybko zaczął biec drogą prowadzącą do domu. Rodzice nie byli w stanie dogonić pędzącego misia. Gdy byli już pod domem, zauważyli, że Barwek siedzi oparty o pień drzewa. Ze spokojem na buzi powiedział:
— Już wszystko dobrze. Wracamy na wycieczkę?
Rodzice ze zdziwieniem usiedli obok niego i zapytali:
— Barwku, nasz kochany misiu, co się stało?
Barwek po dłuższym milczeniu odpowiedział:
— Mamusiu, tatusiu, bo ja… bo ja najbardziej lubię tylko naszą łazienkę i nie lubię innej.
W głowie taty misia zrodził się pomysł. Zaproponował synkowi długi spacer. Razem zebrali dużo liści, suchą korę, troszkę mchu i kilka patyków. Miały posłużyć Barwkowi do zbudowania nowego siedziska na toaletę. Barwek mocno się zaangażował. Nie mógł się doczekać, kiedy pochwali się mamie swoją pracą. Lepił, przyczepiał, ozdabiał, aż skończył. Kiedy siedzisko było gotowe, tata powiedział do syna:
— Myślę, że będzie dla ciebie bardzo pomocne. Będziesz mógł zabierać je w plecaku do szkoły i na wycieczki.
Barwek był zachwycony. Gdy tylko zaprezentował siedzisko mamie, szybko pobiegł do toalety, z której głośno krzyknął:
— Moja łazienka będzie ze mną wszędzie.
Od tej pory bóle brzucha ustąpiły, a Barwek mógł spokojnie przygotowywać się w szkole do roli dużego misia, jakim będzie w przyszłości.
Barwek nauczył się też bardzo ważnej rzeczy. Uświadomił sobie, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, że nie należy się poddawać. Z czasem pokonał swój problem, a siedzisko było tylko wspomnieniem pokonanych barier.
Karolina Pawelec