Tęczowa przyjaźń

Podziel się

Był środek lata. Piękny sierpniowy dzień tylko zachęcał, żeby z niego skorzystać. Milo, mały kucyk, nie zastanawiał się długo. Od razu po śniadaniu pobiegł na łąkę dołączyć do swoich przyjaciół. Znali się wszyscy od źrebaka i tworzyli zgraną paczkę. Codziennie spotykali się na łące na skraju góry, obok której mieszkały ich stada, żeby się razem bawić. Kilka dni temu zaczęli nową zabawę w odkrywców. Podzielili się na dwie drużyny. Jedna zrobiła mapę do skarbu i rozstawiała przeszkody, nie mogąc dopuścić, żeby druga drużyna, w której był Milo, znalazła skarb. Ale kucyk czuł, że dzisiaj im się poszczęści i wygrają, byli już tak blisko. Po drodze dołączyli do niego Sylas, Ben i Tobby, którzy byli z tego samego stada. Reszta mieszkała po drugiej stronie łąki.

Ben i Tobby byli najlepszymi przyjaciółmi. Milo nie miał najlepszego przyjaciela, lubił wszystkich chłopaków tak samo. Chociaż czasem myślał, jak by to było mieć jednego bardzo bliskiego przyjaciela, któremu mógłby powierzyć wszystkie swoje sekrety i na którego zawsze mógłby liczyć. Na miejscu czekali już Dash, Nunu, Sett i Zac. Brakowało jeszcze tylko Nicka i Teo. Dash był ich liderem. To on zawsze wymyślał najlepsze zabawy i lubił wszystko organizować. Sylas i Sett byli jego najlepszymi kumplami. Milo z Benem i Tobbym dołączyli do Nunu, żeby zacząć planować zdobycie skarbu. W ich drużynie był jeszcze Teo.

Rozłożyli mapę i zaczęli ustalać plan działania od miejsca, gdzie wczoraj skończyli poszukiwania. W tym czasie Dash, Sylas, Sett i Zac, którzy czekali jeszcze na Nicka, planowali jak najlepsze pułapki na ich drodze.

— Patrzcie, chyba w końcu idą — powiedział Zac, patrząc w stronę lasu.

Faktycznie, na horyzoncie majaczyła jakaś sylwetka, ale po chwili dostrzegli, że zbliżał się do nich tylko jeden kucyk, i to nie był ani Nick, ani Teo. Nie był to nikt, kogo znali, co było dziwne, bo ich stada były na tyle małe i zaprzyjaźnione, że wszyscy znali się chociaż z widzenia. Kumple zebrali się razem i nieufnie patrzyli na nieznajomego, który był już całkiem blisko, jednak, gdy zobaczył nie do końca przyjazne miny grupki, zaczął się wahać. Przystanął na skraju polany i niepewnie przestępował z kopytka na kopytko.

— Cześć. Nazywam się Rainbow i razem z rodzicami dopiero się tu przeniosłem. Wasze stado nas przyjęło i powiedzieli mi, że tu się zwykle bawicie i mogę do was dołączyć — powiedział nieśmiało.

Milo przyjrzał mu się bliżej. To nie był zwykły kucyk. Na środku czoła wyrastał mu nieduży róg, a poza tym był mniejszy i drobniejszy od reszty kucyków. Wydawał się bardziej kruchy i delikatny.

Dash przeszedł na przód grupy. Zmrużył podejrzliwie oczy, patrząc na nowego. Nie lubił obcych w swojej paczce, nie pozwalał nawet dziewczynom się z nimi bawić. Milo czuł, że Rainbow mu się nie spodobał.

— Nie wyglądasz jak jeden z nas. Kim ty jesteś?

— Jestem jednorożcem.

— Myślałem, że jednorożce to tylko baby i istnieją wyłącznie w bajkach.

Sett i Sylas zaczęli się z nim śmiać. Rainbow wyglądał coraz bardziej niepewnie.

— Nie pasujesz do naszej paczki — ciągnął dalej Dash, a inni mu przytaknęli. — Może powinieneś spróbować pobawić się z dziewczynami? Wyglądasz bardziej jak one.

Teraz już wszyscy się śmiali oprócz Milo, który nie był pewny, co ma o tym myśleć. Rodzice uczyli go, żeby był dobry i miły dla innych, ale nie chciał stracić kumpli. No i ten nowy faktycznie nie wyglądał tak jak oni.

— Ja… Nie jestem dziewczyną. Wolałbym się przyłączyć do was — spróbował jeszcze raz Rainbow.

— No to masz pecha, bo my cię tu nie chcemy — powiedział Dash, patrząc na niego wrogo.

Rainbow spuścił głowę smutny i wycofał się, biegnąc w stroną stada. Chłopaki jeszcze chwilę się z niego naśmiewały, mówiąc, że dobrze, że sobie poszedł. W końcu dołączyli do nich spóźnieni Nick i Teo i mogli zaczynać zabawę, zapominając o całej sytuacji. Milo jako jedyny nie mógł się skupić na zabawie. Ciągle pamiętał smutek i rozczarowanie w oczach jednorożca i czuł się z tym niekomfortowo. Nastroju nie poprawił mu też fakt, że przez jego roztrzepanie przeciwna drużyna wygrała dzisiejsze starcie. Wrócił do domu nadal pogrążony w myślach i mama spytała go, co się stało.

— Nic takiego, po prostu nie udało nam się dzisiaj znaleźć skarbu — powiedział, nie chcąc wyjaśniać całej sytuacji z jednorożcem, bo nadal nie wiedział co o tym myśleć.

— Na pewno jutro pójdzie wam lepiej — zapewniła go mama. — My też mieliśmy ciekawy dzień. Do naszego stada dołączyła nowa rodzina. Są jednorożcami, to bardzo niezwykłe. Rozmawiałam z nimi i wydają się bardzo mili.

— Nie przeszkadza ci to, że nie są tacy jak my? — zapytał Milo, widząc w tym szansę, żeby się czegoś dowiedzieć.

— Nie bądź niemądry — skarciła go. — To nic nie znaczy. Po prostu wyglądają trochę inaczej. My też nie jesteśmy identyczni, prawda? Mamy różne umaszczenia i grzywy. Każdy z nas jest inny, ale musimy się nawzajem szanować i zaakceptować ich w naszym stadzie.

Milo posmutniał, bo zrozumiał, że jego mama miała rację.

— Na pewno nic się nie stało? Jesteś jakiś nieswój.

— Wszystko w porządku. Jestem trochę zmęczony. To miło, że zaprzyjaźniłaś się z nową rodziną.

— Mają syna w twoim wieku. Miał do was dołączyć, ale wrócił i powiedział, że nie znalazł polanki. Może pokażesz mu jutro drogę?

— Tak zrobię.

Milo poszedł spać, układając w głowie plan na następny dzień. Wstał wcześniej i zamiast od razu iść do przyjaciół, poszukał rodziny jednorożców. Znalazł ich przy jeziorze i podszedł się przywitać. Rainbow parzył na niego nieśmiało i nieufnie, ale poszedł z nim, gdy Milo poprosił o rozmowę.

— Chcesz się znowu ze mnie śmiać? — zapytał ze smutną miną.

— Nie. Chciałem cię przeprosić. To, co mówił Dash, nie było w porządku. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i dasz nam jeszcze jedną szansę.

— Nie sądzę, żeby reszta twojej paczki zmieniła zdanie — powiedział smutno Rainbow. — Możemy pójść najpierw do Bena i Tobby’ego. Są z tego stada i są w porządku. Nie przyjaźnią się aż tak z Dashem.

Rainbow się zgodził i poszedł z Milo. Ben i Tobby byli z początku trochę nieufni, ale w końcu zaakceptowali nowego kolegę. Poszli razem na polanę, ale tam nie poszło tak łatwo. Dash nadal nie chciał się bawić z jednorożcem. Milo był na niego zły i powiedział, że nie zostawi nowego kolegi, więc poszli nad jezioro bawić się we dwóch, bo Ben i Tobby zostali z resztą. Był smutny, że stracił paczkę, ale wiedział, że Rainbow nie zasłużył na takie traktowanie. W ciągu kilku dni poznał go bliżej i Rainbow okazał się wspaniałym przyjacielem. Milo już nie żałował swojej decyzji. Wkrótce dołączyli do nich Ben, Tobby i Teo, którzy powiedzieli, że Dash zrobił się niemiły i nie chcą się już z nim bawić.

Reszta kucyków też powoli przekonywała się do jednorożca, aż w końcu nawet Dash przyszedł i przeprosił, po tym, jak został sam. Zrozumiał, że swoim zachowaniem zniechęcił do siebie wszystkich przyjaciół i nie chciał być sam. Rainbow mu wybaczył i wszyscy znowu zaczęli bawić się na polanie, wymyślając nowe zabawy, ale ich paczka się zmieniła. Zrozumieli, że muszą się nawzajem szanować i nie odrzucać innych z powodu ich wyglądu. Milo był najszczęśliwszy na świecie, bo odzyskał swoją paczkę, stał się mądrzejszy i, co najważniejsze, zdobył najlepszego przyjaciela. I wiedział, że to przyjaźń na całe życie i przetrwa wszystkie przeciwności.

 

Ewa Kostrzewa

 


Podziel się