Wiewióreczka Kasia i telewizor. Bajka terapeutyczna przeznaczona dla dzieci, które zbyt dużo czasu spędzają przed telewizorem
W jednym z dużych miast, w zalesionym parku, pośród drzew i parkowych alejek, mieszkała rodzina wiewiórek. W starym dębie, w wyraźnie widocznej z chodnika dziupli, swój domek mieli: mama Pani Wiewiórowa, tatuś Pan Wiewiór oraz dwoje ich dzieci — wiewióreczka Kasia i jej młodszy braciszek Krzyś. Rodzina wiewiórek bardzo się kochała, rodzice starali się spędzać ze swoimi dziećmi jak najwięcej czasu. Kasia i Krzyś chodzili do parkowego przedszkola, przeznaczonego dla wszystkich zwierzęcych dzieci, które zamieszkiwały pobliską okolicę. Kiedy byli młodsi, wracali z przedszkola i spędzali wiele czasu na wspólnej zabawie, grali z rodzicami w gry, spotykali się przyjaciółmi i wesoło biegali po parku ku ogromnej uciesze przechodniów.
Niestety wszystko się zmieniło, kiedy w ich domku w dziupli pojawił się telewizor. Rodzice dostali go od dziadków. Telewizor, zamiast dostarczyć wiewiórczej rodzinie rozrywki, stał się prawdziwym utrapieniem dla rodziców. Kasia i Krzyś każdego dnia włączali odbiornik od razu po powrocie z przedszkola. Rodzice często proponowali dzieciom jakieś wspólne zajęcie, ale one wolały spędzać czas na oglądaniu bajek. Nawet w weekend, kiedy rodzice mieli więcej czasu i chcieli wyjść z Kasią i Krzysiem na pobliski plac zabaw lub popluskać się w parkowym jeziorku, dzieci odmawiały. To samo działo się, kiedy rodzice prosili o pomoc w zbieraniu zapasów na zimę: to, co do tej pory dzieci lubiły robić, nie było już dla nich atrakcyjne. Rodzicom było bardzo smutno. To, że ich dzieci spędzały tak dużo czasu przed telewizorem, stało się ich ogromnym zmartwieniem. Każdego dnia rodzice wiewióreczek wymyślali coraz to nowe ciekawe zajęcia dla swoich dzieci, żeby zainteresowały się w końcu czymś innym niż telewizorem. Prześcigali się w pomysłach, ale żaden z nich nie przyciągnął uwagi wiewióreczek.
Pewnego dnia Kasia i Krzyś wrócili z przedszkola i jak zwykle swoje pierwsze kroki skierowali do kącika, w którym stał telewizor. Kasia nacisnęła przycisk na pilocie, ale tym razem nic się nie wydarzyło. Brat wyrwał jej pilot z łapki i sam spróbował włączyć telewizor, niestety bezskutecznie. Dzieci wpadły w rozpacz… Płacząc i krzycząc, błagały rodziców, aby naprawili ich ulubiony sprzęt. Tatuś Wiewiór obejrzał telewizor i stwierdził, że naprawa może być zbyt kosztowna, a oni muszą się przygotować do zimy i nie mają pieniędzy na takie rzeczy. Dzieci wpadły we wściekłość. Stwierdziły, że skoro rodzice nie chcą naprawić telewizora, na pewno ich nie kochają i cieszą się, że telewizor się popsuł. Mama i tata zaproponowali, żeby wspólnie wybrali się na spacer albo żeby pograli razem w jakąś grę. W końcu tak dawno tego nie robili… Kasia i Krzyś obrażeni wyszli sami do parku, zostawiając swoich rodziców.
Szli przez park, smutni, źli, rozgoryczeni… Nie widzieli niczego dookoła. Ani pięknego jesiennego słońca, ani kasztanów mieniących się w blasku promieni słonecznych, ani innych mieszkańców parku radośnie bawiących się i korzystających z tego cudownego dnia. Liczyli się tylko oni i ich rozpacz z powodu popsutego telewizora. W pewnej chwili dostrzegła ich sowa siedząca na gałęzi drzewa. Sowa zauważyła, że dzieci są smutne, i postanowiła dowiedzieć się, co się stało. Dzieci opowiedziały Pani Sowie swoją historię: że rodzice nie chcą naprawić telewizora, bo na pewno chcą zrobić im na złość. Sowa uważnie słuchała ich opowieści, po czym powiedziała, że mają najmądrzejszych i najbardziej kochających rodziców na świecie. Dzieci nie zrozumiały Pani Sowy. Nie zgadzały się z nią i postanowiły, że nie wrócą do domu tak szybko. Wdrapały się na drzewo i z nudów zaczęły obserwować wszystko, co dzieje się dookoła. Po pewnym czasie dostrzegły grupę wiewióreczek, radośnie bawiących się wokół drzewa. Kasia i Krzyś postanowili do nich dołączyć i poprosili o to, aby mogli się z nimi pobawić. Niestety szybko okazało się, że nie znają zasad gry i nie nadążają za swoimi nowymi przyjaciółmi. Było im smutno, że nie są tak zwinni i że nie znają tylu zabaw co ich rówieśnicy. Wrócili na pobliskie drzewo. Obserwowali tylko zabawę innych wiewiórek i wspólnie doszli do wniosku, że wiele stracili, nie wychodząc na dwór po przedszkolu. Często słyszeli radosne głosy bawiących się rówieśników dobiegające z zewnątrz. Rodzice namawiali ich codziennie do wyjścia z domu, jednak oni woleli oglądać w tym czasie telewizję. Kasia i Krzyś zrozumieli, że ich rodzice mieli rację. Zrozumieli też Panią Sowę, która powiedziała im, że ich rodzice są najmądrzejsi i bardzo ich kochają. Teraz już dotarło do nich, dlaczego rodzicom zależało na tym, żeby spotykali się z rówieśnikami. Tata i mama chcieli, żeby dobrze się bawili i dorównywali innym, zarówno w sprawności, jak i w czerpaniu radości ze wspólnego spędzania czasu. Dzieci zrozumiały, jak wielką przykrość sprawiły rodzicom, nie słuchając ich i nie chcąc spędzać czasu także z nimi. Zatęsknili za tymi wszystkimi chwilami, które przeżywali, zanim w ich domu pojawił się telewizor.
Wiewióreczki szybko pobiegły do domu, ucałowały mamę i tatę i przeprosiły za swoje zachowanie. Obiecały poprawę i zmianę swoich nawyków. Nie nalegały już na naprawę telewizora.
Od tej chwili Kasia i Krzyś codziennie po powrocie z przedszkola wychodzili na dwór, aby spotykać się ze swoimi parkowymi przyjaciółmi. Chodzili też na długie spacery z rodzicami. Nauczyli się nawet jeździć na rowerze i deskorolce. Szczęśliwi rodzice patrzyli, jak wspaniale rozwijają się ich dzieci, jakie są zdrowe i radosne. Wieczorami natomiast, po całym popołudniu wspólnych zabaw i zajęć zasiadali całą rodziną przed ekranem naprawionego telewizora, żeby obejrzeć wieczorynkę.
Potem dzieci sprzątały swoje zabawki, myły się i kładły do swoich łóżeczek. Rodzice czytali im codziennie jedną piękną bajkę z wybranych przez Kasię i Krzysia książek i sami udawali się na spoczynek spokojni o los swoich maluchów.
Sylwia Klimiuk